Abbildungen der Seite
PDF
EPUB

nien, którym i książęta Ostrogscy, na każdą tejże ojczyzny potrzebę trzysta konnych, trzysta pieszych ludzi do boju wystawić. Literae Ordinat. Z młodych lat swoich będąc na dworze Cesarskim, błędów się schizmatyckich wyrzekł, idąc torem brata swego młodszego Konstantego, o co powróciwszy do ojca, siła przykrości poniósł: bo najprzód w ścisłem go więzieniu zamknąwszy, od spółeczności wszystkich, tak oddalił, że się nikomu ani z dworskich nawet z nim gadać niegodziło, chyba z Ruskim popem, którego ojciec umyślnie na to do niego puszczać kazał, żeby mu był katolicką wiarę ohydził, nic jednak przez cały rok niewskórał. Co widząc ojciec, umyślił go jeszcze do cięższego w Dubnie wtrącić tarassu, jadąc tedy z nim do Dubna, młodszemu bratu jego Alexandrowi z sobą siedzieć u stołu, jemu z dworską czeladzią wieczerzać kazał i nocować. Wesołem to wszystko okiem przyjął Janusz, a gdy się wszyscy snem zmorzeni uspokoili: przyszedł w głęboką noc ojciec, i ujrzawszy Janusza na gołej ziemi, między innemi spoczywającego, dobył szabli, i do cięcia się nią zamierzył: Niegodzieneś prawi odrodny synu, żebyś dłużej żył na świecie. Wtem niby ze snu porwie się Janusz, i rzecze kochany ojcze, nieprzystoi żebyś tą szablą, która w tak wielu potyczkach nieprzyjacioł ojczyzny raziła, we krwi mojej broczył, raczej mojęć podaję, tą ucinaj głowę, ja za wiarę katolicką, i tysiąc życia, gdybym ich miał, chętnie postradać gotówem. Na co westchnąwszy ojciec odszedł; a do Dubna przyjechawszy, Janusza do obozu Cesarskiego, dla poleru w rycerskich dzielach posłał, z tą przestrogą, żeby Polskiego stroju nieodmieniał, potem żeby sobie tylko w Polszcze albo Węgrzech dożywotnie przyjaciela szukał. Jańczyński in MS. Pięknie przyjęty w Austryi, po kilku lat nabytej experyencyi wojennej, do Polski powrócił, gdzie męztwa swego dał różne dowody. A najprzód, jeszcze za żywota ojca swego posłany od niego do Dubna, jak go mężnie bronił, bo jeszcze w młodym wieku, obszerniej opisał Paproc. o herb. fol. 351. z niemałą klęską w Tatarach, sam go potem wielkim kosztem ufortyfikował. W Siewierzu z tymże ojcem, jak siła dokazał, mówiłem wyżej. Pod Wielkołuki w ośmset ludzi zbrojnych stawił się do boju, Kozaków zbuntowanych piętnaście zniósł tysięcy, pod Piątkiem. Tatarów pod Retką wsią i Soborzeką, pod Ostrogiem i indziej nie raz szczęśliwie poraził. Podczas Rokoszu, wprawdzieć z razu przywiązał się był do Rokoszanów, bojąc się, żeby ojczysta wolność jakiego uszczerbku od majestatu nie cierpiała; ale zważywszy że nic takiego Zygmuntowi Królowi nie mogli zadać, lubo długo obiecywali,

umknął się z ludźmi swemi, których liczono blizko dziesiątka tysięcy i neutralitatem woląc zachować, niechcąc ani przeciwko Panu ręki podnosić, ani też we krwi braterskiej brodzić: umarł 1620. blizko trzydzieści lat na kasztelanji Krakowskiej krześle siedząc, wieku swego 66. Był Pan o honor Boski gorliwy, dla tego gdy z Zasławia katolicka processya szła na Ostróg do Sokala, a Nalewajko wielki nieprzyjaciel wiary i kościoła katolickiego, przeciwko świętej, wyprawił hultajską processyą z Ostroga: tak, że większa chorągiew była z prześcieradła, pomniejsze z chłopskich worów, miasto dyscyplin lisie ogony, miasto nabożnego pienia ryki i krzyki: pisał do ojca list z żalem, raz drugi i trzeci prosząc o sprawiedliwość, której gdy mu niechciał uczynić: Bóg w krótce sprawił, ze całe prawie Ostrogskie lasy, to jest, kedy ta rozpusta z nabożeństwa katolickiego szydziła; zgorzały; Zasławskich choć z niemi w sąsiedztwie były, nietykając. Janczyński in MS. Kowalic. kazania fol. 382.

Konstantyn krajczy Litewski, starosta Włodzimierski, drugi syn Konstantego wojewody Kijowskiego, wspominają go Konstytucye 1587. fol. 450. pierwszy z domu tego katolik, o co jako i brat jego Janusz, miał co od ojca jego cierpieć. Lat ośmnaście mając, sen miał taki, jakby widział przed sobą, osobę sędziwego starca, w bielusienkiej szacie, z siwym włosem, i z długą brodą; gdy się ciekawiej mu przypatruje Konstantyn, rzecze do niego starzec: Widzę że się delektujesz z widzenia osoby mojej, atoli widzieć twarzy mojej niegodzines, bo sprośnie żyjesz, i nie według Boga: to wyrzekłszy zniknął mu z oczu. Mniej tego uważał Konstantyn, i przez dwanaście lat potem żył swawolnie. Po których wypełnionych, znowu mu się taż osobą przez sen pokazała, i rzekła mu: Poznałeś mię Konstantynie? na co gdy on przyświadczał. A pókiż to? mówi dalej, w tych twoich złych nałogach leżeć będziesz? póki grzechu do grzechu dopełniać? wiedzże o tem, że już tylko trzy lata życia twego reszty. Staraj się przynamniej przez ten czas, żebyś poprawiwszy życia, łaskę Boską uskarbił, i na śmierć się dobrą nagotował. Poalterowany takim snem książę, księdza do siebie zaprosił, życie odmienił, i przez trzy lata, z zbudowaniem wszystkich, o niczem bardziej nie myślił, jako żeby się był Bogu przymilił. Wtem gdy trzeci rok dochodzi, w pół postu febrą zdjęty zachorował, przecież niemoc niezdała się być fatalna, aż w Sobotę przed Niedzielą Kwietnią, taż mu się przed oczy stawiła, już trzeci raz, osoba, mówiąc do niego, jutro prawi o dwunastej godzinie umrzesz; co on usłyszawszy, tem usilniej przez przyjęcie Sakramentów świę

tych, i inne dobre uczynki przygotowawszy się, nazajutrz o dwunastej godzinie z tym się pożegnał światem wieku swego 33. Wszyscy którzy przy śmierci jego byli, widzieli nad pałacem gdzie umierał Konstantyn, tę osobę z rękami wyciągnionemi w niebo, która nie wprzód w niebo wstąpiła aż on skonał: osobliwszego miłosierdzia Boskiego na nim przykład zostawując. Kwiatkiewicz w rocznych dziejach pod rokiem 1655. wszakże on umarł przed rokiem 1600. Janczyn. in MS. Bratu swemu Januszowi testamentem legował skrzyneczkę, w której nic więcej nie naleziono, tylko dyscyplinę, paski żelazne, i cilicium.

Alexander wojewoda Wołyński, syn trzeci i najmłodszy Konstantyna wojewody Kijowskiego, żyć przestał 1603. Miał za sobą Annę, z Sztembergu Kostczankę wojewodzankę Sendomierską, wielkiej fortuny dziedziczkę, z której spłodził dwóch synów, (krom innych dwóch w dzieciństwie zmarłych) Adama, Konstantyna, i Janusza, ci stryjowską powagą wsparci, Wołochy swoim sumptem do korony odbierać chcieli, jakoż pierwszy pięknego serca był kawaler, pod Tarnopolem Tatarów goniąc, wiele ich nasiekł, atoli obadwa bezżenni pomarli, coś więcej nad lat dwadzieścia przeżywszy, pierwszy 1618. r. Jeden z nich do refektarza zakonnego przyszedłszy, żywoty świętych na celu sobie postawiwszy głęboko ich strzałą przeszył słowo na którem się strzała oparła, było śmierć, zkąd prędkiej się dla niego obawiano zguby, jakož i była. Z córek Zofia, dostała się w małżeństwo Stanisławowi Lubomirskiemu, wojewodzie Krakowskiemu, Katarzyna Tomaszowi Zamojskiemu, kanclerzowi koronnemu. Anna Aloizya Karolowi Janowi Chodkiewiczowi wojewodzie Wileńskiemu, hetmanowi w. Litewskiemu, ta prawie z pieluch, skłonność do dobrego wziąwszy, skoro do wzięcia rozumu przyszła; zaraz się na ten affekt do Boga wzbiła.,,Stwórco mój, znam cię za Pana mego i Boga mego; bądźże Panem moim i Bogiem moim, a ja będę najniższą służebnicą twoją, tobie się na dożywotnią i wieczną służbę ofiaruję." Z tego affektu wszystkie potem w niej cnoty z laty rosły: bojaźń Boska, rozmowy o rzeczach do duszy należących, książek duchownych czytanie, i w nich smak jakiś osobliwszy, w mowie, zabawach, konwersacyach, ostrożność wielka, sumienia swego częste i pilne rozbieranie, do spowiedzi i komunji uczęszczanie z gorącością serca. Znowu wprawdzie za radą matki swojej idąc, do spokojnego w ślubnem panieństwie życia, myśl swoję skłaniała; atoli potem za różnemi perswazyami idąc, w małżeńskie wkroczyła związki z pomienionym Chodkiewiczem; w dziesięć jednak miesięcy po ślubie ten waleczny

hetman pod Chocimem życie swoje na usłudze ojczyzny styrał, śmierć ich rozerwała, a jako niektórych opinia świadczy, ta zacna para, sekretną przed Bogiem umową na spólną czystość zezwoliwszy, przystojnym małżeństwa pretextem, cnotę nienaruszonego panieństwa pokrywała. Wdową zostawszy, stała się wzorem i przykładem cnót temu stanowi należytych, a najprzód postradawszy męża, żadnego innego znać niechciała, a że tak Koronni jako i Litewscy dygnitarze i wielcy Panowie, a między niemi i Władysław Królewicz, o jej przyjaźń dożywotnią zabiegali, dla tego zrzuciwszy z siebie świetne i bogate suknie, pod nogi je krucyfixa rzuciła, sama zaś siebie ślubem czystości na wieczną służbę Boga zaślubiła: miała do tego wielki pochop, z modlitwy jednej gorącej przed ukrzyżowanym Panem Jezusem, z którego ust te słowa słyszała, Pogardź światem, i zaraz na ten głos serce i affekt skłoniła. Widząc zaś w mieście swojem dziedzicznem Ostrogu mnóstwo Żydów, Schizmatyków, Tatarów, tam rozplenionych, a chcąc ich pozyskać Bogu, kollegium zakonowi naszemu (co niegdy stryj jej rodzony Janusz książę Ostrogski kasztelan Krakowski zamyślał) ufundowała w r. 1624. coraz aukcyą tej fundacyi czyniąc, konwikt tamże dla szlachetnej młodzi, plac dla niego dostatni wydzieliwszy, w dobra należycie opatrzywszy, z fundamentu wywiodła, i przyległą cerkiew na kaplicę dla nich domową przeformowała. Tak ufundowawszy to kollegium, siebie też w rozlicznych cnotach stanowi swojemu przyzwoitych gruntowała, a najprzód osobliwszy gust zawsze miała do rzeczy Boskich, jedna jej uciecha była, na duchownych zabawach dni i lata trawić, przeciwnym zaś sposobem, kiedy dworne i światowe rozmowy usłyszała, wielce się tem alterując, albo się od stołu porywała, albo jawnie pokazanym dyzgustem wielomowców strofowała, inną do dyskursu materyą roztropnie wtrącając, albo kapłanów upraszając, żeby co zbawiennego mówić zaczęli. Raz się trafiło, że się z jednego swobodniejszej mowy duchownego, nie zbudowała, który przy stole jej gdy za powodem inszych wdał się nieco w dyskursy, Pani ta, przed ojcem swoim duchownym cicho się wydała, jak się to jej niepodobało, i co się stać miało z owym duchownym, i ziściły się jej słowa. Księgi nabożne tak sobie smakowała, że się od czytania, albo od słuchania ich, chyba za poważną przyczyną, oderwać nie mogła. Jako się z młodu w ustne i serdeczne modlitwy, w codzienne do Najś. Sakramentu, do Przeczystej Bogarodzicy Panny, i do Świętych Pańskich nabożeństwo zaprawiła, tak ten święty zwyczaj, z większą coraz nabożnego affektu gorącością do śmierci zachowała, która

gorącość żeby nigdy nie wystygła, nie tylko go krótkiemi, (i jako je nazywają) strzelistemi ku Bogu, ognistego ducha modlitwami, i gorącemi miłości Boskiej aktami zagrzewała, ale też codziennemi przez godzinę, miesięcznemi przez trzy dni, rocznemi przez dziesięć dni medytacyami rozżarzała, kiedy na każdy rok, wszelkie doczesne sprawy na stronę odłoży wszy, duchowne ćwiczenia od S. Ignacego opisane, z wielkiem duszy swojej ukontentowaniem odprawowała. Słowo Boże w wielkiej u niej cenie było, i nigdy bez pożytku nie było. Trafiło się kiedyś, że w Poznaniu zaproszona na pogrzeb, widzi, że prałat jeden wielkiemi do urzędu kaznodziejskiego talentami od Boga obdarzony, na kazalnicę wchodzi, poczęła się zaraz mięszać, i lubo nie miała zwyczaju kazania nigdy opuszczać, na ten czas jednak dosiadać nie chciała, gdy się jej pytają, co za przyczyna tak prędkiego wyjścia, rzekła: ,,Cóż tu po mnie? jako ten kaznodzieja może o duszy mojej dobrze radzić, który duszy swojej tak źle poradził,“ ten bowiem prałat odstąpił był swego powołania zakonnego. To też miała w zwyczaju, że żadnej komunji świętej nie było, żeby po niej na ołtarzu przynajmniej pięciu czerwonych złotych nie położyła, lubo często komunikowała. I to w niej była osobliwa, że w doroczny dzień narodzenia swego, przy zwykłem nabożeństwie, tyle czerwonych złotych w kościele na ofiarę dawała, ile jej lat było, tak iż przed rokiem śmierci swojej, kiedy już miała lat pięćdziesiąt i trzy, tyle też czerwonych złotych ofiarowała, i na ołtarzu położyła. O umartwieniach księżny tak powierzchownych jako i wnętrznych trudno co mówić, gdyż się z tem jako najsekretniej mogła, taiła; i duchownego swego ojca wielkim sekretem obligowała, niektóre jednak z powierzchownych utaić się nie mogły, aż dopiero w ten czas się wyjawiły, kiedy po jej śmierci, ostre dyscypliny krwią zbroczone, żelazne grzebienie, i drótowe paski znalazły się. Miała rozmaite i drogie przed Bogiem noszenia, któremi ciało swoje tajemnie zdobiła, i namiętności jego ostrożnie króciła, a żelaznemi manelami ręce swoje tęgo zginając, nad zwyczaj inszych prowadzić się nie dopuściła, i jąć się za rękę nie dała, acz chcąc tym sposobem umartwienie swoje utaić, tem samem je niechcąc wydawała, i politycznej przednich Panów usługi ustrzedz się niemogąc, tem dotkliwiej punktury żelazne czuła im poważniej pod rękę prowadzoną była, nawet umierając obligowała, aby jej po śmierci nie ubierano, żeby na martwem ciele, świeżych umartwienia znaków nie postrzeżono. Miłość Boska w niej wielka była, z której i myśl swoję do Boga wnosiła, i akcye wszystkie nią miarkowała, i dolegliwości by też najcięższe cukrowała;

« ZurückWeiter »